Wednesday, March 3, 2010

Dzien Operacji

Noc minela szybko i dosc niespokojnie. Abi spala ze mna w lozku po raz pierwszy w zyciu. Dlugo sie krecila i nie mogla znalezc miejsca, chociaz widac bylo ze byla zaciekawiona, ze mama z nia spi i jest zaraz obok. Budzila sie kilka razy w nocy, raz pomarudzic i obrucic sie na drugi boczek, raz wypic mleczko przed polnoca (ostatni dzwonek na jedzenie), a raz zoabczyc czy nadal jestem i dotknac mojej twarzy... Ja spalam bardzo czujnie, zeby jej nie uderzyc kolanem albo przykryc koldra.

W szpitalu bylismy pare minut po 6-tej rano, Abi smacznie spala w wozku. Zaprowadzono nas do pokoju, gdzie, po zmierzeniu saturacji (94%) przez pielekniarke, Artur podal Abi lekarstwo na zwolnienie pracy serca. Abi zasnela w pare minut, bo i tak byla bardzo zmeczona i spiaca.

O 7:27 zanieslismy ja na oddzial przedoperacyjny, tam ucalowalismy i utulilismy spiaca Abi i zostawilismy w rekach pielegniarki. Najgorszy moment w calym procesie. Trudno opisac uczucia. Chyba pustka bylaby najtrafniejsza. Drugi raz byl troche latwiejszy i spokojniejszy, moze dlatego, ze wiedzielismy co nas czeka, czego sie spodziewac, no i mielismy wiecej czasu na przygotowania, chociaz trudno byc przygotowanym na cos takiego.

Teraz czekamy w poczekalni, jest dosc cicho, dzieci ktore czekaja na operacje, bawia sie nieswiadome co ich czeka, leca bajki w telewizorze i tak kazdy czeka na nowosci z sali operacyjnej o swoim dziecku, jak my.

Powinnismy cos wiedziec niebawem. Jest 8:15 rano teraz.

Asia.